Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jermoła.djvu/281

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wykło: oboje rodzice przybiegli z nim razem do Popielni. Jakież było ich podziwienie, jaki płacz Radionka, gdy starego już tam nie znaleźli, gdy dowiedzieli się że poszedł w świat żebrać nie chleba, ale zapomnienia przeszłości.
Ta wielka i poczciwa boleść piastuna trafiła wreszcie do serca rodziców, poznających się zapóźno na swoim błędzie, a nadewszystko przerażonych żalem i płaczem dziecka, rozpaczającego po przybranym ojcu. Rozesłano zrazu na wszystkie strony szukać Jermoły, ale gdy go nie znaleziono, rodzice powracając do piérwszego, trochę radzi już byli, że ich stary niepokoić nie będzie, sądząc, że dziécię zapomnieć o nim musi.
Tymczasem Radionek, który u rodziny miał imię Julka, wśród pieszczot usychał; nic go nie bawiło, nie zajmowało, nie skarżył się, ale był smutny, starał się uśmiechać, ale widocznie tęsknił: choroba nieskreślona, niezbadana, wycieńczała go powoli. Na chwilę czasem rozbawił się gdy go puszczono w ogród, w las, samego jednego, lub pozwolono puścić się konno;