Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jermoła.djvu/273

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czego chcesz? damy ci co możemy, a nie zakłócaj spokojności naszéj. Mówisz, że kochasz dziécię: nie dręczże go. Widok twój go burzy, nie daje mu się do nas przywiązać: powinieneś miéć rozum. Jeśli w ten sposób chcesz co u nas utargować, zapowiadam ci, że się to nie uda: mów, czego ci potrzeba.
— Ale, panie, ja nic nie chcę, tylko zobaczyć moje dziecko i pobłogosławić — rzekł Jermoła powoli jeszcze i łagodnie.
— Właśnie czas, żebyś już to sobie wybił z głowy: hodowałeś je, chcieliśmy ci za to nagrodzić; dziś to skończone, dziecko powróciło do nas, daj mu spokojnie żyć z nami. Kochasz je, a zamęczasz.
— Ja? panie!
— Ty! patrz co się z niém dzieje: zwiędło, zeschło!
— Ja! panie! ja! to ja! — powtórzył boleśnie Jermoła.
— Juściż nie my....
— Wy! wy go zamęczacie — wybuchnął w ostatku stary — oddałem go wam wesołym,