Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jermoła.djvu/265

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie potrafił. Przechorował, postarzał po raz drugi, pochylił się, stał się milczącym i ponurym, począł nową epokę żywota; ale siły zaoszczędzone wiodły go daléj jeszcze: kazano mu patrzéć na dziécię zdaleka, i gryść się, i pocieszać wspomnieniami.
Równo z oddaleniem się Radionka porzucił sam garncarstwo, oddając je Hulukowi, który mu się był nieco przypatrzył: sobie jak dawniéj, zostawił ogródek i kątek zajmowany przedtém, dzieląc czas na ciche rozmyślanie w téj izbie, w któréj swe dziécię wychował, i odwiedziny a długie rozmowy z kozaczychą.
Ta jedna rozumieć go i cierpliwie słuchać mogła. Położenie ich zbliżało: on się litował nad nią pozbawioną Horpyny, która całkiem na panią wyszła i prawie nigdy już u matki nie bywała; ona tęskniła z nim razem za Radionkiem. Długie godziny u ognia tak pędzili na opowiadaniach o starych szczęśliwszych czasach; a choć po sto razy każdą rzecz sobie wyspowiadali, umieli cierpliwie wysłuchiwać jéj