Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jermoła.djvu/223

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— No! to i ja już do miasteczka dziś nie pojadę! — wybąknął namyślając się Chwedko — i tak pewnieby mnie deszcz schlustał.
Siedli tedy na wóz z Siepakiem (tak się nazywał) we trojgu, i zawrócili nazad do Popielni z wielkim gniewem Icka, który całego interesu zrozumiéć nie mógł, a czuł pod nim jakieś niedostępne dla siebie pieniądze.
Tak tedy i polewa przyjechała do Popielni, a Jermoła znowu za nią Bogu jak za cud dziękował.




Było już około południa, bo się i w karczmie i po drodze nie spiesząc zamarudziło, gdy nasi podróżni namówiwszy dereszowatę do zawrotu, nazad do wsi ściągnęli i stanęli z Siepakiem przed drzwiami staréj karczmy. W progu zastali Radionka nad kołem toczącego olbrzymią hładyszę, i Huluka, który mu pomagał, wesoło z nim rozmawiającego.
Zobaczywszy ojca, dzieciak zdziwiony i przestraszony zarazem, porwał mu się pomagać.