Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jermoła.djvu/218

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— No! no! to i tam widać Popielańców znają.... Bez żartu, panie bracie, zkąd Pan Bóg prowadzi?
— Z Mrozowicy.
Byłato wielka osada szlachty czynszowéj, w któréj właśnie owi mieszkali garncarze, do których wybrał się Jermoła; tego aż tknęło coś, gdy nazwisko miejsca usłyszał.
— Z Mrozowicy? a dokąd? jeśli spytać wolno?
— W świat, gdzie oczy poniosą.
— O! to daleko!
— A cóż? już mi się unudziło nogi podkuliwszy na miejscu siedzieć: idę daléj biédy szukać....
— Na co jéj szukać? — rzekł Chwedko — ona i sama przychodzi.
— Alboto się jéj zlęknę! poborykamy się! — rzekł parobek.
— Czy nie krawiec? — spytał Jermoła — kiedyście się tak na naszych świtach poznali?
— A czemu nie? może i krawiec, — wesoło odparł rozpierając się Mrozowiczanin — zapytajcie czém ja nie byłem: byłem gospodarzem, by-