Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jermoła.djvu/217

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Rozśmiał się Icek i drudzy, a rezolutny chłopak podparłszy się w boki, wpatrywać się począł w przybyłych.
— A zkądżeto nas znacie, żeśmy Popielańcy — zapytał Jermoła.
— O! wa! wielka sztuka: wszyscy Popielańcy poznaczeni!
— Czemże? krzyżami na plecach?
— A to nie wiecie — odparł parobek — że wam krawcy wasi inaczéj kaptury szyją, jak gdzieindziéj na świecie?
W istocie tak było, że z dawien dawna, we wsi téj inny był krój sukmany na plecach, o czém zapomnieli Jermoła i Chwedko; ale i oni jak inni pilnowali w tém święcie zwyczaju, i żadenby innéj siermięgi nie kupił i nie nosił, krom tak uszytéj, jak dziadowie używali.
— A wyto zkąd? — spytał Chwedko parobka.
— Z za siódmego morza, z za siódméj rzeki, z siódméj ziemi! — odparł wesoły hulaka.