Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jermoła.djvu/215

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

taką piją! Starka, dwuletnia, kupiona w Bębnowie. Drogo kosztuje, ale ja lubię recht.... u mnie tak.
Tak rozprawiając weszli do izby, do któréj wpadało się z progu jak do lochu, bo budynek był osiadł znacznie, sufit wisiał nad głowami, a tok zastępujący podłogę wrył się tak głęboko, że okna leżały na przyzbie. To położenie starego karczmiska, wzgórek przed nią, na którym fury stawały, brak ganku i spływ wody ku niéj, sprawiały, że u wnijścia wewnątrz stała wiekuista kałuża, przez którą przechodziło się po cegłach. Kaczki i gęsi żydowskie swobodnie się w niéj pluskały, a znajomi goście zgiąwszy się dla nizkich drzwi, z uwagą przebierali się przez to morze czarne, aby się po kostki nie zamoczyć. Żyd nigdy nie pomyślał o zaradzeniu téj niedogodności. W czasie wielkiéj posuchy trafiło się wszakże, że kałuża gęsniała i przerabiała się na zsiadłe błoto; ale świeżo po deszczu, zajmowała połowę izby. Icek nie znajdował, żeby to co do życia przeszkadzało.