Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jermoła.djvu/214

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przygotować uśmiechem, kułakiem, pokorą lub miną nadętą. Popielańscy — mówił — to wszystko wielkie panowie: bez cebuli lub czosnku nie zakąsają, każdy prawie kugla kupi. Z Małyczek to majstry i pijaki, z Wierzbna to cyganie, a z Jurków złodzieje....
Głowę tylko Chwedkowéj kobyły zobaczywszy przez okno, poznał zaraz żyd kto jedzie; a że pusto było w karczemce, wyszedł na próg:
— Aj! gwałt — rzekł wyciągając się — Chwedko znowu do miasteczka; co ty tak bardzo je polubił? A! i stary garncarz; a to dziś nie targ, pewnie jaka okazya.
— Aha! okazya!
— A tymczasem dajno dobréj wódki.
— Co to jest dobréj? — ofuknął się Icek — alboto kiedy u mnie zła była? A waj! albo u waszego Morejne Szmula jest kiedy taka, jak moja: on połowę wody leje.
— Jużto prawda, że u Icka sprawiedliwa szumówka — rzekł Chwedko spluwając.
— Teraz taka, że na okoliczność nie ma podobnéj! Proszęno pokosztować; tylko panowie