Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jermoła.djvu/212

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ry przed nią był wydeptany, świadczyła jak była uczęszczaną.
Miejsce to u krzyżujących się trzech dróg, wśród zarośli dębowych i krzaków olszyny szeroko wyjeżdżone wozami, dla oka badacza mieściło w sobie całą historyą Dubówki (tak się nazywała owa gospoda w gąszczach postawiona). Słomy, siana, łupin, ziarnek, resztek biesiady, skorup od jaj i czerepów pełno było dokoła, nie licząc śladów pobytu licznych furmanek, które się zatrzymywały przed Ickiem często dłużéj, niżeli chciały. Temi resztkami siana, słomy, plewy i czasem ziarna, tuczyła się krowa i kilka kóz żydowskich, wyuczonych doskonale złodziejstwa, bo ledwie się pokazał wóz, już pewnie jedno z tych stworzeń z tyłu cichaczem przykradło się do niego wyciągać pożywienie; a próżno je odpędzano batogiem, bo na stuknięcie drzwi odbiegały, ale w chwilę powracały z uporem głodu i łakomstwa. Starzy gospodarze dobrze znający miejscowość, nigdy wozu nie zostawiali przed karczemką, żeby na nim żony lub dziecka z biczem nie posa-