Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jermoła.djvu/166

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tro będzie z garncarzem i czy się uda lub nie proba; w obawie, żeby darmo czasu nie stracić, wrócił Jermoła do chaty kozaczychy, a pochwyciwszy Radionka, którego jak po pół-roczném niewidzeniu wyściskał, niebardzo chcąc się spowiadać z tego co zrobił, pospieszył do swojéj chaty.




Nazajutrz raniuchno był już na nogach. Dziecko znów musiał zanieść Horpynie, bo nosić się z niém nie było podobna: sam począł zamiatać i biegać przyspasabiając wódkę i obiad mięsny w piecyku dla spodziewanego Prokopa, którego lada czém zbyć nie wypadało, bo gębę miał popsutą.
Nie chybił zdun stary i około ósméj zajechał wózkiem jednokonnym przed karczmę. Umieszczono jakkolwiek konia pod ścianą obwaloną w zakątku; a że Prokop wódki się napiwszy naprzód zażądał widzieć sierotę, poszli po kilku kieliszkach do kozaczychy. Tu się ich widać spodziewano, a starucha sprzyjając Jer-