Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jermoła.djvu/165

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

darz rekrutki żeby słuchała także, i ani się opatrzyli, jak godzina upłynęła wśród gawędy z Jermołą. Uczucie wywołało uczucie, zbudziła się w sercach litość; Prokop klął, ale już nie gościa, tylko te gadziny, które śmiały biédne dziecko porzucić tak na drodze na los szczęścia, na sierocą dolę. Położenie Jermoły usposobiło go do przyjścia mu w pomoc, a może téż i wspomnienie rotmistrza, którego się wszyscy obawiali, pomogło nieco do tego; dosyć, że gdy wstali od stołu po kilko-godzinnéj gawędzie, stary garncarz obiecał nazajutrz przyjechać do Popielni dla zobaczenia razem i dziecka i gliny.
Wziąwszy odeń słowo, które zapić potrzeba było dla mocy kieliszkiem wódki, Jermoła wstąpił jeszcze do dworu opowiedzieć się rotmistrzowi, i pospiesznie, naprost, ścieżyną przez lasy mało komu znaną pobiegł do Popielni, co chwila już niespokojniejszy będąc o swego wychowanka, że mu Horpyna spać nie da pieszczotami, lub przysmakami zakarmi.
Spocony, umęczony, z zaschłemi usty, padając ze znużenia, miotany niepewnością co ju-