Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jermoła.djvu/127

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

a cała wioska pomagała mu potrosze, bo był jéj ulubieńcem i dziwotą.
Przez tych kilka miesięcy mamczenia i starań około utrzymania życia, Jermoła miał czas namyślać się co daléj pocznie, i rozpowiadał nieraz na głos projekta swoje dziecięciu i kozie. A było tego tyle! tyle! Naprzód nie chciał go mieć prostym wieśniakiem: lepszego zeń coś zrobić myślał. Wybór stanu zdawał mu się trudny, wszystko dla kochanego Radionka zamałe. Byłby mu kupił wioskę i posadził na niéj gospodarować, ale tego nie mógł nieborak: potrzeba było szukać czegoś innego. Myślą przebiegał zajęcia różne, rzemiosła wszelkie, i każdemu miał coś do zarzucenia: szewc musiał siedzieć na miejscu schylony i zgarbiony; stolarz cały dzień być na nogach, kowal palić się w ogniu, mularz dźwigać cegłę, po drabinach łazić, słońce i wiatr znosić: — wszystko to niepodobało się Jermole.
Obstawał przytém, żeby wychowańca czytać i pisać nauczyć; ale że nierychło do tego przyjść miało, a diak, jedyny we wsi mędrzec,