Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.2.djvu/83

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

75
JASEŁKA.

— A! gdzież się pytać o to, mateczko!
— Wierzysz, że jeśli czego chce, musi mieć silne do tego powody?
— Dla czegoż mama mnie tak próbuje?
— Bo może dziwnéj, przykréj dla ciebie żądać będę rzeczy. Nie posądzisz mnie o dziwactwo?
— Mamciu! mów tak jak zwykłaś do swojego dziecka; ty znasz serce moje.
— Powiem więc, i tak lepiéj, otwarcie... Ojciec twój jest w błędzie; szanuję go i kocham, ale chcę mu dowieść, że zabierając majątek Jerzego, myli się i przywłaszcza go nieprawnie. Nie wątpię, że zastanowienie zmieni jego zamiary; dziś on trwa w swojém przekonaniu, a w tém różnimy się tak wielce, że musiałam...
Tu ze łzami pocałowała córkę w czoło.
— Musiałam mu powiedzieć ciężkie dla serca słowo: „Rozdzielmy się, rozstańmy!“ Wyjeżdżam na wieś do siebie, a ty?
— A ja z tobą! zawołała Lola dość smutnie. Ale mamciu droga, czy to co pomoże?
— Bóg wie, przynajmniéj mu na myśl różnicę zdań naszych przywodzić będzie; a może...
— Czyżby nie można, zostając tu, przekonać go?
— Zostając tu, ja przed światem zdawałabym się być w zgodzie z hrabią; mówić nie mogę...
— Odjeżdżając, potępiasz go! szepnęła Lola. Ale gdzie ty, tam i ja... Przecięż wrócimy tu, prędko wrócimy znowu?
— Mam nadzieję, że powrócimy, ty przynajmniéj. Zresztą Bóg rozporządzi nami: my róbmy co sumienie każe...