Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.2.djvu/364

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

356
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

— Uwielbienie często bywa nudne; nienawiść tylko nigdy.
— Jużciż pani jéj nie wolisz?
— Jak od kogo.
— Przecięż Maks nie liczy się do tych, od których lepsza nienawiść.
— O! nie, wcale nie! uśmiechnęła się Aneta.
— Jest wyżéj, niżéj, czy osobno?
— A! i pan mnie tym Maksem nudzić zaczynasz, przerwała dziewczyna; a znudzona zacznę obmawiać.
— Gdybyśmy spróbowali?
— Chcesz pan, to powiem, że półkownikowéj żałuję. Dostał się jéj największy bałamut w świecie, zakochany na tydzień we trzech razem, a ona zawsze samotna, bo wietrznik ten lata. Możeby był artystą dobrym, ale niestworzony na męża.
— Zupełnie jak na artystę, rzekł śmiejąc się Jerzy. Otto, który się na tém zna doskonale, rusza ramionami na jego artystyczny talent.
— Może to być, bo teraz wiolonczellę porzucił. Kto kochać nie umie, możeż być artystą?
— O! masz pani słuszność.
— Miłość wszędzie potrzebna, nawet do wiolonczelli, niestety! westchnęła Aneta; a tak mało jéj na świecie!
— Pani mogłabyś się na to uskarżać?
— Ja! nie! owszem, cieszę się, że jéj jest niewiele, bom ją znała tylko nudną i śmieszną; ale tu chodzi o sztukę!
— Mnie się zdaje — rzekł zamyślony Jerzy — że miłości niemało jest na świecie, tylko się ukrywa.
Gwałtem w tych wyrazach szukając jakiegoś ukry-