Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.2.djvu/230

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

222
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

Hrabina opamiętawszy się wstała, ale w oka mgnieniu zamknęła drzwi na klucz, i nie mówiąc słowa, w dłoni go drżącéj ścisnęła; potém wysilona upadła na krzesło.
Gniewny Rajmund stał przed nią i zżymał się.
— Jak to? ja nie mam prawa widzieć własnego dziecka? Cóż to znowu! puścisz mnie wpani czy nie?
— Hrabio, słowo tylko twoje, że jéj nic o tém nie wspomnisz? słowo?
— Nie przyjmuję żadnych warunków: zobaczymy.
— Ja cię błagam.
— Ja dyktuję prawa, rzekł hrabia dumnie. Wpani się zapominasz.
Walka ta przedłużona w końcu osłabiła hrabinę i znużyła do ostatka. Blada bez tchu, skłoniła głowę, zdając się blizką omdlenia, zawołała wody; nim ją podano, klucz odedrzwi położyła na stole.
Hrabia tymczasem z zimną krwią wziął go powoli, otworzył drzwi i wszedł, nie oglądając się na żonę, przez parę izdebek do pokoiku, w którym biedna chora leżała. Marya zobaczyła to, ale osłabienie nie dawało jéj już nic przedsięwziąć; modliła się po cichu i płakała...
W małym pokoiku od ogrodu leżała w swojém łóżeczku blada dzieweczka, a że jéj już oznajmiono o przybyciu ojca, przybrała się do niego w biały kaftanik, w czepeczek świeży, i czekała myśląc, że przyjdzie ją po dawnemu w czoło pocałować. Serce biło jéj trochę, bo myślała sobie: — „A. nuż on wie? co on powie? co ja mu odpowiem?“
Nieśmiała była z ojcem, bała się groźnego wejrzenia i brwi namarszczonych.
Wszedłszy powoli, hrabia stanął w progu, popatrzał