Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.2.djvu/176

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

168
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

— Tak jest, po cichu odezwała się panna Moroszówna. Praca i oszczędność wiele mogą.
— Straszne rzeczy! straszne rzeczy!
— Krewnych nie mam, żadnéj rodziny nie znam.
— A więc zapewne na dobroczynne zakłady? spytał Trzeciakowski.
— Mam myśl inną; chcesz mnie pan wysłuchać?
— Słucham, słucham, z duszy i serca.
— Mam sobie wiele do wyrzucenia; wyrządziłam krzywdę, a raczéj ubocznie wpłynęłam na jéj wyrządzenie; chcę to naprawić. Znałeś wpan hrabiego Górę?
— Hermana? O mój Boże! doskonale! Miał stare sery jabłkowe wyborne, rzekł Trzeciakowski; raz’em ich tylko kosztował, ale ich zapomnieć nie mogę. Bardzo zacny był człowiek! Świeć Panie nad jego duszą! Pełne szafy łakoci. Komu się to dostało?...
— Syn został wydziedziczony, brat objął majątek.
— Ze spadkowego majątku? syn? to być nie może!
— Sam się zrzekł.
— Nie rozumiem.
— Dziwactwo! Ale mój sędzio, tu nie o to już idzie. Czuję się być winną w całéj téj sprawie; nie mam krewnych; synowi hrabiego, Jerzemu zapisuję wszystko..
— Wszystko! powtórzył Trzeciakowski — wszystko!
— Wyjąwszy legat dla Żereby i kilka mniejszych, które tu są spisane. Testament chcę mieć ważnym, a spodziewam się, że mi nie odmówisz pomieścić w nim tysiąca dukatów dla córek... Ofiarowałabym je ojcu, ale wiem, że ich nie przyjmie.
Trzeciakowski się skłonił.
— I ja nie wezmę — rzekł — i moje córki nie przyjmą. Nic! nie! tego nie potrzeba. Umiem cenić sza-