Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.2.djvu/104

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

96
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

— Jeśli jest miłością. Jeśli zaś jest fantazyą, zabawką, namiętnością tylko, to co innego.
— A! a! miłość pańska jest książkowa i idealna.
— Wcale nie, jest taką, jakiéj pojęcie przynosimy na świat z sobą, a psujemy je potém, obcinając aż się nam na starość suchy z niéj szkielet zostanie.
Spojrzenie Jerzego zelektryzowało Anetę. Zimna istota poczuła jakieś wzruszenie, jakieś pragnienie zbliżenia się do tego człowieka, który tak śmiało mówił co myślał, a obiecywał tak wiele.
Że często przychodzimy z rachubą chłodną tam, gdzie nas potém chwyta gorące uczucie, że wpadamy w zastawione przez nas samych sidła... któż tego nie wie? Ileż to razy człowiek upada, gdzie myślał tryumfować! Tak prawie stało się z Anetą, któréj warkocz nie związał serca Jurasia, ręka nie pochwyciła serca, ramiona nie uwięziły wejrzeń namiętnych, a dość było jednego spojrzenia młodego chłopaka i kilku słów śmiałych, by dziewczę to zimne, rachujące na zwycięztwo, uczuło się niespokojném i zachwianém. Spuściła głowę powoli, zadumała się.
— A! rzekła ciszéj: gdyby to taka miłość była na świecie!
— Ktoś tam powiedział i słusznie — dodał Jerzy, — że nie ma poczwary wymarzonéj najbujniejszą fantazyą człowieka, którejby prototypu, poszukawszy, nie znalazło się w naturze. Jeśli tak jest ze stworzeniami, czemuż nie z uczuciami raczéj? Człowiek nie może wymarzyć niepodobieństwa: natura kładzie mu granice i nie puszcza po za nie...
— Więc taka miłość byłaby możliwą?
— Niewiele o tém myślałem, rzekł Jerzy — i nie kochałem nigdy. Gdybym się zebrał na miłość, ko-