Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.1.djvu/380

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

374
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

wozie, gdzie staremu było wygodniéj, i miał do kogo zagadać.
Żółty koczobryk zatrzymał się wreszcie przede drzwiami i tłumem gawiedzi, wyskoczył z niego najprzód w żałobę ubrany Juraś; za nim wydobyto powoli Pawła, który rękawem twarz zakrywszy, szlochał biedaczysko, nie mogąc spojrzeć na osieroconą Horycę.
W progu przedstawił się po wojskowemu, jak on to lubił choć kulał, Lacyna.
— Dawny sługa ojca JW. pana, regentowicz Lacyna, poleca się opiece zacnéj krwi jego...
— Ex-professor Radwanowicz, quasi bibliotekarz i lektor nieboszczyka jegomości, a w istocie pondus inutilis, po polsku, ciężar nieużyteczny... Co tam chcesz, to z nim postanowisz.
— Kto z panów bliżéj jest z Siermięzkim, niech się nim zaopiekuje... zawołał Juraś kłaniając się, wchodząc powoli i rozglądając się po pamiętnych mu z dzieciństwa miejscach.
— Jabym mógł, ale będę JW. panu potrzebny może, jako świadomy miejsca, rzekł Lacyna. A może jakie rozkazy?
— Ja jestem dość świadom także, bo pamiętam dobrze dom ojca, rzekł Juraś. Zaopiekujcie się biednym starym, proszę was bardzo, a mnie dziś zostawcie samego. Potrzebuję odpoczynku...
— Dokąd pan każe znosić rzeczy?
— Gdzie chcecie: to mi wszystko jedno...
To mówiąc śmiało, ale nie bez wzruszenia, żegnając się, Juraś przestąpił próg opustoszałego domu, i wszedł do téj siedziby, którą przed laty dobrowolnie opuścił.
Wszystko, co go tu otaczało, było smutne, zatęchłe,