Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.1.djvu/327

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

321
JASEŁKA.

Zrozumieją cię czy nie — dodał — ale nikt nie poważy ci się urągać. Tylko ekscentryczność, która jest rachubą i komedyą, wzbudza szyderstwo i niewiarę; ale szczere i poczciwe wylanie się z charakterem nigdy. Wszędzie możesz i powinieneś być sobą...
— I będę! rzekł Juraś, podnosząc głowę.
Ojciec pocałował go w czoło.
— A nie uciekaj mi już — dodał wzruszony.
— Nie! ale nie obcinajcie mi skrzydeł. Wolny pójdę wszędzie za tobą; spętany nie zniosę więzów.
— Nie bój się, jeszcze raz: jesteś panem swéj woli i życia, jam już przyjaciel nie ojciec. Pojmuję to, że są charaktery i ludzie, którzy w zawisłości wiecznéj żyć nie mogą. Idźmy razem...
I uderzył go po ramieniu.
Weselsi wychodzili z chatki, a Otto uradowany uśmiechnął się, poglądając na to spokojne zakończenie dramatu, który dniem wprzódy nie obiecywał tak spokojną rozwiązać się sceną.
Ale szczęście ziemskie błysk to tylko i chwila. Jasny promień słońca zachodzącego padał na twarze ich rozrzewnione i pogodne, gdy wychodzili. Hrabia, który dotąd siłą wielkiego wzruszenia tylko utrzymywał się, począł się znowu chwiać na nogach i pochylił osłabły. Otto przytrzymał go, ale na twarzy postrzegł bladość straszną i zmianę jakąś nagłą, niezmierną.
W téjże chwili starzec chwycił się za piersi i poczuł jakby wyziew mogiły przelatujący po nim; oczy stanęły mu słupem, usta wysilone otwarły się na jakiś wyraz, którego wymówić nie mogły, ręka zwróciła się ku synowi i opadła bezwładna. Został ruszony paraliżem, który weń jak piorun uderzył. Otto z Jurasiem