Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.1.djvu/326

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

320
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

— Tylkoż, kiedy Bóg dał tak wszystko dobrze skończyć — przerwał Otto — nie siedźmy już dłużéj w téj biednéj chacie, gdzie i ojcu choremu nie najlepiéj, i synowi duszno.
— Jam już do chat przywykł! rzekł Juraś.
— Ale nie ojciec.
— Więc jedźmy do Zarubiniec.
— Do Zarubiniec? — zawołał Juraś — a! ojcze, znowu do tego strasznego pałacu.
— To do mnie — przerwał Otto — do chaty...
— Gdzie on zechce.... dodał hrabia. Gwałtem nie ciągnę go nigdzie. Dałem słowo i dotrzymam. Nie zmuszam do żadnego życia; ale należałoby choć na chwilę stryjowi, stryjence, siostrze się pokazać. Kobiety zwłaszcza poczciwe i dobre istoty. Ale jeżeli ci to....
— Nie! nie! zawołał Juraś mężnie: bądź co bądź, mogłem to zrobić dla Maksa, jakżebym nie uczynił dla ojca? Tylko mi tam nie każcie mieszkać, nie każcie żyć, ani przebierać się i stroić.
— Masz własną wolę, zrobisz jak ci się podoba; w domu stryja jak we własnym możesz być swobodny.
— No, to już moja ofiara odrzucona! rzekł Otto.
— Ale nie, kochany przyjacielu! przerwał rzucając mu się na szyję Juraś. U ciebie mi było tak dobrze!
— Mogę ci słowo powiedzieć? spytał ojciec.
— O! co chcesz, ojcze...
— Więc od razu szczerze. Wiem, że się boisz świata; dowód to, że się do niego będziesz stosował. To źle: wnijdź weń nie jako bojaźliwe pacholę, ale jako człowiek ze swojém przekonaniem, obyczajem, myślą, słowem; rozśmieją się może, poszanują pewnie.