Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jak się pan Paweł żenił i jak się ożenił.djvu/82

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   74   —

— Jaką pani ma śliczną rękę, to pojęcie przechodzi!
Ten szał weselny trwał do wieczora, goście poczęli się rozjeżdżać i rozpływać, bryczka ze Stasiukiem napiłym stała w ganku, wziął za cylinder pan Paweł i żegnał się także, a żegnając się jakoby miał powiedzieć pannie Adeli:
— Mam nadzieję, do zobaczenia!
Przyczém w tę piękną rękę uroczyście cmoknął.
Nie ma pewności historycznéj, co mu panna Adela odpowiedziała, a nawet czy mu dała odpowiedź.
Wszystko to stało się jakoś bezwiednie, bez poczucia niebezpieczeństwa i grzechu, jednym pędem, i p. Paweł ocucił się dopiero, gdy do bryczki siadłszy, ujrzał się sam wśród ciemności i ciszy.
Poczucie rzeczywistości wróciło, gdy na tle trochę jaśniejszego nieba dostrzegł Stasiuka przechylającego się bezwładnie to na lewo to na prawo, jakby utrzymać się nie mógł. Konie poczciwe same już sobą kierowały. Paweł naprzód dla ostrzeżenia chłopca dał mu mocno w kark, a potém łajać począł:
— Ja cię nauczę! ja ci dam, ja ci pokażę! Będziesz ty mi chlał tak, żebyś się nie mógł utrzymać! Dali ci wódki! a! nie powinieneś był tykać kieliszka, kiedy ci głowę zawraca!!
Na ten temat hałasował i burczał pan Paweł dobry kwadrans, aż chrypnąć zaczął. To go ostu-