Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jak się pan Paweł żenił i jak się ożenił.djvu/74

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   66   —

piekła, jak owo drzewo ewangeliczne co owoców nie dawało!
— Teraz już i ewangelię sobie przypomniałeś, gdy ci ona potrzebna — śmiejąc się odparł gospodarz. — Daj pokój, non misceantur... Mnie nie nawrócisz, nie ożeniłem się za młodu, teraz zapóźno.
— A to mi dobry! — krzyknął rejent — głupstwo naprawić nigdy późno! Ja ci zresztą powiem, że w istocie zdrowy rozum wskazuje sam, iż żenić się należy dopiero w wieku dojrzałym.
Mondygierd prychnął.
— Ale tak! — powiedział rejent — ja ci to dowiodę natychmiast. Człek za młodu żeni się z pasyi, a więc ślepo, chybił trafił; aby mu liczko zaświeciło i usteczka się uśmiechnęły. W naszym wieku gruntownie się wszystko bierze, ocenia niewiastę, przypatruje, bada i kiedy człowiek sobie ten jedwabny stryczek nałoży, wie, że on go uciskać nie będzie. A co? — zapytał rejent — nieprawda?
— Ja ci powiem co innego — zawołał lubiący się sprzeczać pan Paweł. Za młodu człowiek żeni się z pasyi, a ona mu ten kielich goryczy choć do połowy osłodzi, w dojrzalszym wieku żeni się z nudy, z desperacyi, tonący brzytwy się chwyta, życie obmierzło więc byle zmiana pożądana. Ledwie od ołtarza i w czuby.
Machnął ręką. — Co? nieprawda!
— Nieprawda! — stukając pięścią o stolik ode-