Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jak się pan Paweł żenił i jak się ożenił.djvu/60

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   52   —

przyzwolenie. Poszli więc razem pieszo do niezbyt oddalonego folwarku.
Nie było tu ani tak czysto, ani tak pięknie, jak u pana Pawła, odrazu poznał, że tu nigdy pan żaden, a zawsze tylko ekonomowie mieszkali. Folwark stał okolony budynkami gospodarskiemi; wprawdzie z dobrego drzewa zbudowany, okryty gontami, ale do prostéj chaty podobny. Płotek przed nim garnirowały wiszące na kołkach hładysze i rozpostarte cedzidła, z za których sterczały łodygi wysokie malw dokwitających jeszcze.
Około dworku zwijały się dziewczęta z naczyniem od mleczywa, ruch był wielki, bydło wracało z pola, brony i sochy skończywszy robotę ciągnęły się za końmi na spoczynek. W ganku pod dwoma słupkami stała kobieta w szlafroczku z chłopcem na ręku — była to pani Wydrzyna, która zobaczywszy obcego, dziecko z sobą zabrawszy, uciekła.
W takim zakącie gości się prawie nikt nie spodziewa, więc i tu choć izba gościnna była, używano jéj na wszelki sposób i gdy wszedł do niéj pan Paweł, zastał motki, motowidła, półsetki, séry na kominie, balijkę w kącie i dużo gratów wszędzie. Była jednak i kanapa i stół z serwetą i na komodzie filiżanki, nad któremi królował baranek wielkanocny z chorągiewką, a na ścianach N. Panna Żyrowicka i Chrystus wskazujący bok przebity.
Samowar trochę przyciemniały stanowił także