Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jak się pan Paweł żenił i jak się ożenił.djvu/186

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   178   —

chrza, obejrzał stodołę, uporządkował niektóre papiery w biurku. Chodząc tak po szufladkach — bo to są takie dnie i trafunki, sam nie wiedząc jak, napadł na dwie obrączki złote, które był kazał zrobić, gdy się miał żenić z panną Adelą.
Poszedł z niemi do okna.
Były massyw, ze złota dukatowego i błyszczały, błyszczały jakky obietnicami szczęścia. Gdy złotnik mu je oddał, miały na sobie datę, ale tę zaraz w Pińsku, rozgniewawszy się, kazał zgluzować, były wewnątrz czyste i zdały się czekać, aby na nich coś znowu wyryto.
Popatrzał na nie długo, zawinął w papier i rzucił. Po chwili wziął je znowu, i, ot tak — pomyślał, czyby przypadły na tę rączkę marcypanową?
Drugą włożył na palec własny, kilka razy rękę ku oknu zwrócił, przypatrując się jak to wyglądało i schował.
— Stary, a tego!! — Zamknął.
Postanowienie odkaraskania się od wdowy i Harasymówki było tak mocne, że gdy we trzy dni potém przybył p. Fortunat, p. Paweł spostrzegłszy go zdala, schował się do stodoły i kazał powiedzieć, że go nie ma.
A że stodoła niedaleko była od miejsca, w którém Kasper gościa odprawiał, słyszał sam, gdy powiedział:
— Kłaniajże się panu i proś go jutro na szczupaka faszerowanego, bo moja siostra ma pilny in-