Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jak się pan Paweł żenił i jak się ożenił.djvu/141

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   133   —

Paweł dyplomatycznie się znalazł. Złożył się małą jeszcze znajomością osób, przybrał ton poważny, kobiety chwalił, Fortunata nacechował, że był człek przyjemny, a co się tyczy przyszłości, bąknął, że to zależy jeszcze od rozpatrzenia się, od okoliczności i — zapewne od jego decyzyi; bo był wezwany do rady...
Téj roli opiekuna nadać umiał należną wagę.
— No... słuchaj — przerwał Sawicz — ja ci powiem jedno. Ludzie jesteśmy, strzeż się ty, kochanie, abyć w Harasymówce biedy nie napytał. Wdowa, kto wié, gotowa cię bałamucić, aby miała na kogo zwalić ciężar interesów, pilnuj się! każ się podkuć na cztery nogi!
— Dajno pokój — rzekł kwaśno p. Paweł. — Ona o tém ani myśli, a mnie znasz!
— Otóż to że cię znam — śmiejąc się zawołał kołtunowaty — tobie tylko okazyi brakło, a dawno byś był pod kobiecym regimentem...
— Proszę ciebie! bez tych żartów!
— W żartach coś prawdy jest — dodał Sawicz — nie byłoby nic złego, gdybyś do Kozłowicz przyłączył Harasymówkę.
— A tak! i znowu kilka tysięcy sążni kubicznych rowów kop! — wyrwał się p. Paweł — daj ty mi pokój.
— Ja ci z własnego doświadczenia dodam jeszcze — zawołał Sawicz — że... nie ma jak żyć po Bożemu, w świętym stanie małżeńskim. Ja codzień