Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Hymny boleści (1879).djvu/20

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Rękę, która popchnęła, całuję w pokorze,
Przebaczyłam im wszystkim — w tobie ufam Boże.
Panie! kielich goryczy wypiliśmy do dna,
Tyś litościw, twéj łaski błaga rzesza głodna;
Ciężkie są grzechy nasze, lecz nad nie możniejsza,
Ta krew Odkupiciela, co winy umniejsza.

I łza skruchy i długa pokuta twych dzieci,
Którym za grzechy dawno twa łaska nie świeci.
We łzach, we prochu, we krwi i żałobie,
Serca wyschłe od bolu przynosimy Tobie.
Spójrz na nie, ożyw łaski i nadziei rosą,
Niech się ręce opadłe ku Tobie podniosą,
Niech pierś westchnie, rozbita okrzykiem dziękczynnym,
Przebacz nam obłąkanym, daruj grzechy winnym.

Bo wielkie winy nasze, i ciężą kamieniem
Nad dziećmi niewdzięcznemi, wyklętém plemieniem,
Lecz Tyś nas dał, o Panie! na pośmiech u świata,
Podnóżem nieprzyjaciół, igrzyskiem dla kata,
I rzucił w proch, i w miazgę starł prawicą swoją,
I grzech nasz znikł — a kary tylko w oczach stoją...

Myśmy we łzach o Tobie nie zabyli Panie,
Modlimy się konając i cierpim karanie,
Patrzym ku Tobie. Darmo dobę goni doba
Azalić się nad nami zlitować spodoba?