Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Hymny boleści (1879).djvu/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Jedno tylko trwa, żyje — to królowa świata —
Boleść co łzą pijana, wieńce cierniów splata,
Na gruzach i pustkowiu w czarnéj szacie siadła
I urąga się ludziom jéj czaszka wybladła.

Posłuchaj wielkiéj pieśni, którą cisza śpiewa,
Są w niéj jęki żałoby, nie ma nut wesela,
Boleścią fale mruczą, bólem szumią drzewa,
Wszystko ją w nas pomnaża, nic jéj nie podziela.

Czego dusza pragnęła, krwawym dla niéj mieczem,
Gdy szaty zwycięstw pragniem, żałobę obleczem,
A kiedy serce z sercem uścisk bratni spaja,
Co je miało połączyć, na wieki rozdwaja.

Rozzieleniała wiosna, młodość się uśmiécha,
Ale burza na niebie, w sercu żałość cicha,
Rosną, czernieją, idą, namiętność i grady,
Przeszły, — i gdzież są wiosny, gdzie młodości ślady?

Życie, urągowisko — serce, przepaść czarna!
Szczęście czczy sen młodości i ułuda marna...
Czego pragniesz, to śmierci przynosi godzina,
Co odpychasz, ogarnia i pierś ci opina.

Idziemy tak pielgrzymi aż do wrót zapartych
Drogą bojów braterskich, drogą walk zażartych,
Drogą łez krwawych i krwi, co we łzy się zmienia,
Spiewając wszyscy wielki hymn cierpienia.


separator poziomy