Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Hybrydy.djvu/92

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Jeremi od młodu był w służbie w stolicy, w jednym z departamentów Senatu, a pobyt nad Newą nadał mu formy zupełnie odrębne, któremi się odznaczał, pomimo, że starał się pilno wyglądać na kosmopolityczne stworzenie.
Jeremi Lubicz Pawłowski miał lat zaledwie czterdzieści, ale wydawał się daleko starszym, bo go życie owo na szampańskiem winie i niszczący klimat, i zgniły oddech rozpusty, przetrawiły zawczasu i zjadły. Nikt cały nie wychodzi z pod wpływu tych niezdrowych żywiołów.
Służba wreszcie surowa, przyodziana w jakieś zwodliwe formy liberalne i postępowe — cały tryb życia tylko, obrachowanego na użycie i zbogacenie, poniżyły nieszczęśliwą tę istotę. Lubicz przychodził do świata europejskiego z tak różnemi zasadami, jeżeli je nazwać się godzi tem imieniem, iż musiał postępować jak najostrożniej, aby co chwila nie wydać się z osłupiającem zepsuciem swem, przyjętem naiwnie, jako konieczność i rzecz zwyczajna.
Dziwiły go co krok stosunki nowego dlań świata, równość ludzi, poufałość ubogich, czujących godność swoją i pracy, brak poszanowania bałwochwalczego dla tytułów i majątku...
Nawykły nietylko do brania pieniędzy, ale do pośredniczenia najwyżej położonym urzędnikom w ich tajemniczem chwytaniu na wsze strony, z sumieniem startem i zbrukanem, miał werniks cywilizacyi za starczące wynagrodzenie demoralizacyi... Zresztą wszelkie namiętności, wszystkie żądze, wszelkie sposoby ich nasycenia, zdawały mu się upra-