Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Hybrydy.djvu/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się nie mogą — rozum ludzi wybranych, tych mężów Opatrzności, których roli przeważnej żadna teorya historyczna obalić nie potrafi...
Nam, niestety, dotąd brakło i braknie dziś jeszcze przewódzców narodu... wielkich świateł, charakterów wielkich... potęg tych, co moralną dyktaturę chwytają i trzymają w silnej dłoni. Nigdy ona potrzebniejszą nam nie była... ale — oglądam się szukam i męża opatrzności nie znajduję...
Ewelina słuchała z wielką uwagą, a poważny zakrój rozmowy, dając jej miarę człowieka, powiększał zajęcie nim. Moroz przewyższał wszystkich, co ją otaczali, z wyjątkiem Starży. Było to miłe i niespodziane zjawisko.
— Słysząc pana, tak zdrowo sądzącym o sprawach naszych, tak piękne mówiącym rzeczy, doprawdy podwójnie się gniewam na pana, że uciekasz od ludzi.
Ale słuchaj pan... ja mam moją teoryę, w której rolę wielką gra kobieta... ja wierzę w nasze posłanictwo i siłę, i w imię ich jeszcze rozkazuję panu...
Podała mu rękę.
— Bądźmy przyjaciołmi, choćby na czas pobytu w Wiesbadenie...
Augustyn tak się czuł swobodnym w tem towarzystwie... iż z prawdziwem uczuciem wdzięczności, podał rękę Ewelinie.
— Słowo?
— Słowo...