Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Historya o Janaszu Korczaku.djvu/99

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

W murowanym gmachu po wyjściu jego cicho było długo jak w grobie.... potem słychać było otwierające się jedne i drugie drzwi i chód szybki i milczenie znowu.
Gdy Dorszak z miasteczka wrócił, czekała nań na wschodach Tatiana, blada i zamyślona, poszeptali coś z sobą. Czoło mu się rozjaśniło, śmiało wszedł do izby. Agafii już tu nie było, nie było jej też w jej izbie, ani w żadnej na górze, a Horpyna, którą nazajutrz o panią spytał Nikita, powiedziała mu że nie wie dokąd pojechała....
Jakoż na zamku jej od tej chwili niewidziano. Miecznikowej oświadczył Podstarości, że żona jego do chorego ojca nocą wyruszyć musiała i westchnął nad tem, że jej nie mógł towarzyszyć.






Dzień dżdżysty ku wieczorowi się nieco rozjaśniał, wiatr spędził resztę chmur z nieba — zielonawy lazur ukazał się na zachodzie, i ludzie na jutro obiecywali pogodę. Janasz rozpytał dokładnie Dorszaka, jakiemi drogami miał oprowadzać Miecznikową, aby nazajutrz je przetrzęść. Podstarości zrazu mu się ofiarował sam za przewodnika, potem, po namyśle niejakim, nie upierał się przy tem i rozpowiedziawszy drogi, chciał dać konnego parobka. Janasz i tego nie przyjął.
— Powiesz mi pan jak mam jechać, myśmy ludzie wojskowi łatwo się na manowcach i w górach oryentujemy... rzekł Janasz. Wstyd by nas było przewodników z sobą ciągnąć i na taką objażdżkę....
Dorszak miał znać powody, dla których na tę wyprawę niekoniecznie się napraszał — zamilkł i nie-