Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Historya o Janaszu Korczaku.djvu/51

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

no mu najlepszego konia, aby w razie niebezpieczeństwa jakiego, mógł zawrócić i w czas dopaść z oznajmieniem. Dwóch ludzi składało straż tylną, reszta się gromadziła około kolebki, wozu, na którym jechał ks. Żudra i drugiego z obrokami zapaśnemi i kuchnią.
Jesień bardzo szczęśliwie trafiła się ciepła i pogodna. Nocy bywały chłodne, ale dnie gorące prawie... Jadzia która niewiele podróżowała, dziwiła się i cieszyła wszystkiemu, miastom i kościołom, wsiom i lasom i górom zielonym i różnemu ubiorowi i rozmaitej mowie ludzi.
Pierwsze dni podróży szły bardzo pomyślnie, koń nie zakulał, koło się żadne nie popsuło, nie zgubiono nic, a mimo krzyżujących się dróg, nigdzie się nie zbłąkano. Miecznik na karcie wypisał cały szlak i niemal popasy, a noclegi tak rozumnie, iż się jego drogoskazu trzymano, nic zmieniać nie potrzebując...
Janasz Korczak prawie cały czas przy kolebce jechał konno, pannie tłumacząc co rozumiał i ukazując co mu w oczy wpadło.
Kawalkata była pańska i ludzie jej z gościńca ustępowali chętnie, kłaniając się nizko...
Na popasach i noclegach, gdzie tylko kościół znalazł ksiądz Żudra zachodził na plebanią lub do klasztoru dostając języka, a często i serdeczne przyjęcie.
Tak znaczniejszą część drogi odbyto i Wołyń przejechała Miecznikowa szczęśliwie. Zbliżono się do granic Podola i do Gródka. Konie trochę były znużone, więc w Starym Konstantynowie dzień spocząć zamierzano. Kraj okoliczny, żyżny i piękny podobał się wielce, mniej mieścina licha, w której