Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Historya o Janaszu Korczaku.djvu/354

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nikitę dodał dla straży i w ganku stojąc pożegnał odjeżdżające.
— Ażeby mi Jadzia rozumniejszą wróciła — zawołał śmiejąc się.
W Lublinie także mieli państwo Miecznikowstwo zwykłą swoją gospodę u Izraelity, który się zwał Łosicki, bo niegdy z miasta Łosic pochodził. Był to razem kupiec i właściciel zajazdu, czasu trybunału robiący wielkie interesa, gdyż miał stosunki z deputatami i pośredniczył między prawującymi się i nimi. Łosicki chlubił się, że on więcej spraw wygrywał niż mecenasi najwziętsi.
Gdy powóz pani Miecznikowej poprzedzony przez Nikitę, wjeżdżał do domu, Łosicki z rożkiem w ręku, którym wykadził izby, wyszedł na spotkanie ubrany w szabasowy żupan. Rękę miał jedną za pasem, drugą przy jarmułce. Z wielkiem zajęciem popatrzał na pannę Jadwigę, znajdując że jaśnie panna urosła i złożył powinszowania z powodu wszystkich szczęśliwie przebytych wypadków.
Dnia tego nie było mowy o udaniu się do klasztoru, gdyż furta wcześnie bywała zamykaną. Nazajutrz rano Miecznikowa, która miała szczególne nabożeństwo do Drzewa Krzyża świętego, najprzód się udała do Dominikanów. Ztąd dopiero pojechały do Brygidek i konie odprawiwszy pozostały tam dzień cały.
Nikita nie miał co robić — poszedł na miasto przypatrywać się splendorom trybunalskim, zaciągającej warcie i honorom oddawanym Marszałkowi.
Dzień był dziwnie piękny, można powiedzieć, że w powietrzu czuć się dawała wesołość — oddychało się nią. Nikita też w dobrym był humorze, a szczególniej bawił się końmi panów deputatów. Postro-