Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Historya o Janaszu Korczaku.djvu/332

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w której spał Janasz. Zrazu nie bardzo go chciał budzić, lecz słysząc hałas, Korczak sam się zerwał pytając czy dnieje. — Pilno mu było do Mierzejewic.
W tem na progu ze świeczką pokazał się Nikita.
Przetarł oczy Janasz, popatrzał nań.
— Co się z tobą stało? zabłądziłeś? nie dojechałeś do Mierzejewic?
Nikita rzucił zawiniątko, siadł na ławie i list dobył. Twarz jego mówiła wiele, domyślił się Janasz czegoś złego i rękę drżącą po list wyciągnął. Serce mu biło — odgadł niemal co go czekało. Przy ogarku począł czytać list Miecznika — krótki, serdeczny ale okrutny zarazem. Czytał raz, błądził po nim oczyma, czytał — drżał mu papier w rękach — potrzebował długiej chwili czasu, nim przyszedł do siebie. Zabrakło mu głosu, Nikita patrzał nań z politowaniem, z bólem, z gniewem przeciw Miecznikowi — ale nie mówił też nic.
Przemógłszy ból wreszcie, Janasz list położył, głowę podparł, dumał.
— Mój Nikito — rzekł — kiedy taka wola państwa Miecznikowstwa, ażebym ja pozostał umarłym, proszę cię zakaż Mejerkowi, ażeby nie gadał o mnie, ja zaraz ztąd ruszać muszę, tubym długo nie mógł zostać.
Pieniądze — dodał — odwieziesz napowrót, ja ich nie potrzebuję, ja ich przyjąć nie mogę. Król mi dał na drogę, to starczy napowrót, lub..... nie wiem. Trzeba sobie szukać kąta.
W tem Nikita wybuchnął.
— Ani po panu ani po panim się tego nie spodziewał.
— Na miłość Boga — cicho — przerwał Janasz — oni wiedzą co czynią. Ja im tego za złe nie mam,