Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Historya o Janaszu Korczaku.djvu/321

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Jadzia na wiadomość o przybyciu Kasztelanica zbladła i przestraszyła się tak, że matka ją niemal trzeźwić musiała i widząc trwogę uspokoiła tem, że nigdy nikt jej w świecie zmuszać nie będzie. Ucałowała ze łzami ręce matki i dała się namówić, by wyjść do niego, ale tak wylękła, blada, chłodna, iż Kasztelanic, który był wesół bardzo, odrazu jak ścięty głowę zwiesił.
Nie takiego się powitania spodziewał. Zbliżył się zaraz pierwszego dnia kilka razy do niej, lecz ledwie słówka z ust jej doprosił. Podwajała za to uprzejmości matka i ojciec był też serdecznym wielce.
Ponieważ Kasztelanica przyjąć wypadało a właśnie były zapusty, Miecznik posłał do sąsiadów prosząc na chrust — z tem, że i skrzypki będą.
Jakkolwiek dom był zamożny jak mało i ptasiego mleka w nim chyba brakło, jednak oprócz muzyki, wiele drobnych rzeczy musiano kazać przywieźć z miasteczka. Było to w niedzielę zapustną; Nikitę posłano, aby kapelę zamówił, żydowską, bo innej nieznano, i po różne ingredyencye domowej apteczki, dlatego tylko, aby uchowaj Boże, czego nie zabrakło. Nikita, który od czasu jak o śmierci Janasza przyszła wiadomość, chodził smutny jak po bracie, ciągle mówiąc o tym paniczu drogim — pojechał, rad że przynajmniej w miejscu siedzieć nie będzie, gdzie mu wszystko Korczaka przypominało. On jeden z Jadzią najmocniej odbolał śmierć Janasza, a raz Miecznikówna mu nawet powiedziała pocichu:
— Mój dobry Nikito! my tylko pono dwoje żałujemy tego człowieka, który za nas życie dał.
Żałowali go wszyscy, nikt może więcej nad Mie-