Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Historya o Janaszu Korczaku.djvu/254

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jej była znaną z odgłosu powszechnego; coś się bliższego o niej dowiedzieć chciała.
Wywnętrzył się, w tem usposobieniu będąc Jabłonowski — ze wszystkiemi troskami i nadziejami swemi, poprzysięgając że, gdyby przeszkody jakie zaszły, woli czekać lat dwadzieścia niż się wyrzec szczęścia nadziei.
Zapał, z jakim mówił, przejął niezmiernie matkę, która przyrzekła opiekę wszelką i pomoc stateczną. Po czem kasztelanic ucałowawszy ręce jej, prosił jeszcze jako o łaskę, ażeby mógł widzieć Miecznikównę i chociażby chwilę z nią pomówić.
Prośbie jego zadosyć czyniąc, poszła p. Zboińska do bokówki po córkę i razem z nią zaraz do pierwszej izby wróciła. Jadzia miała zasępioną twarzyczkę i wzrok smutny, a gdy się Kasztelanic raźno ku niej posunął, nie mogła się powstrzymać od cofnięcia na kilka kroków.
Miecznikowa coś miała do dysponowania, pozostali więc tak jak sami w rogu obszernej izby.
Kawaler począł oświadczać jak mu przykro i smutno tak miłe towarzystwo opuszczać, po którem wiekuistą czuć musi tęsknotę. Spokojnym głosem podziękowała Miecznikówna za wszystkie dla nich podjęte trudy, zapewniając iż mu wdzięcznemi pozostaną. Ukłonem chciała rozmowę tę zakończyć prędko, lecz Jabłonowski się zbliżył i dworskiemi komplementami a wyrazami gorącemi pamięci dopraszać się począł i łaskawego serca.
Panienka rumieniła się mocno.
— Mami nadzieję — rzekł — że gdy się wojna skończy, a swobodnym będę, Bóg da, przypomnieć się, do Mierzejewic przyjadę. Jakże mnie przyjmie panna Jadwiga?