Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Historya o Janaszu Korczaku.djvu/242

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Pan nie wie? te psy? psy — one go odkopać nie mogły?
— Ale na żaden sposób.
— Pochowali go bez głowy? Proszę cię pułkowniku, głowę u Tatarów można wykupić? Prawda? Zły był człowiek! ale być pochowanym bez głowy?
— Niech już pani o tem nie myśli — rzekł Dulęba.
— Radabym, a no, nie mogę, stoi mi w oczach. Same trupy.... Ta niepoczciwa Tatiana udusiła się. Jak Tatarzy wpadli tam, uszy jej poobcinali. Niewiem czy ją kto pochował. Niegodzi się, by psy jadły chrześciańskie ciała.
— Pochowano wszystkich — przerwał nagle Dulęba, kazałem kurhany posypać i Tatarów nawet pogrześć. — A no, dosyć tego, mówmy o sobie.
Agafia spojrzała na niego i szyć zaczęła pilnie, bez nitki.
— Mnie tu pani Miecznikowa oddaje Gródek do rządu i opieki.
— A! a! to dobrze! Ja do rodziców pojadę.
— Ale rodzice w Kamieńcu....
— W Kamieńcu.
— I Turcy tam — rzekł Dulęba.
— A! prawda! Turcy.
— Nikt was tam odprowadzić nie będzie śmiał.
— Więc cóż? mam i ja się dać pogrzebać? spytała chłodno.
— Pani moja — odezwał się Dulęba zbliżając do niej — chociaż się odsuwała — pani zostaniesz na zamku, także pod opieką moją, aż dopóki się coś nie rozwiąże.
Uśmiechnęła się Agafia.
— Gdyby nie to, że Dorszak pani dojadł za życia,