Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Historya o Janaszu Korczaku.djvu/224

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Jadzia drgnęła cała, zaczerwieniła się mocno, groźno spojrzała na Janasza.... on oczy spuścił. Zboińska nie odpowiedziała nic.
— Jabym za tem wotował — dodał Dulęba, dał jegomość pan Korczak i męztwa i roztropności dowody. Dla młodego tu miejsce, a gdy, Bóg da, król jegomość nam powróci rozprawiwszy się tam z Turkami, możemy mieć z nimi harc — co się zowie! Pole do popisu nie może być lepsze....
Miecznikówna, którą wejrzenia Kasztelanica prześladowały, ustąpiła nieco zarumieniona i niespokojna.... Janasz wysunął się powoli i powlókł na górę.
W izdebce swej nie znalazł już Agafii, ale natomiast Nikitę, który posławszy sobie wiązkę słomy, wyciągnął się na niej na dobrze zasłużony odpoczynek. Zobaczywszy Janasza zerwał się wprawdzie, lecz go uprosił przybywający, aby się dla niego nie podnosił.
— To prawda — rzekł Nikita, że kości bolą strasznie, bośmy tych kilkanaście godzin nie próżnowali. Dopiero teraz człek czuje, że go i belka niejedna przytłukła i rany swędzą i ręczyska bolą. Przyznam się panu, ciężka była sprawa — a no, teraz gdy przeszła, aż się dusza raduje, na całe życie będzie co wspominać i mówić o czem. I mnie to jeszcze nic, ale co to będzie z paniczem?
— Jak z tobą, mój Nikita, nic — przejdzie i pogoi się a zapomni.
— Nie, nie zapomni, mruknął dworak. Straszna to dzicz, ślepia jak u kotów błyszczą, zęby, a! a!
Nikita oczy zatulił.
— Terazby co rychlej panią i panienkę ztąd ratować, dodał. A co będzie z zamkiem kiedy, słyszę, Dorszakowi łeb ucięli.