Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Historya o Janaszu Korczaku.djvu/156

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rwano. Jemu też nie przypisywała wcale, żeby zbytnią poufałością wywołał to uczucie, ale — rozmarzonej główce córki i bujnej młodości, która ma zawsze serce pełne, a zbytek jego wylewa na świat i ludzi, nie patrząc kto miłości godzien.
Ile razy na myśl przyszedł jej mąż, drżała, poczciwy i zacny pan Miecznik, powolnym był w wielu rzeczach, ale dla córki marzył losy świetne, może daleko świetniejsze niż matka.... Cóżby powiedział, gdyby mu choć w żarcie wspomniano Janaszka? Kochał go jak dziecię, to prawda — ale społeczne warstwy w jego sercu i głowie układały się w pewnym porządku, którego nic, nawet największa miłość naruszyć nie mogła.
Tak myśląc Miecznikowa, przyszła jednak do przekonania, że obawy jej były próżne, że dziecka nie zrozumiała i że zgrzeszyła zbytkiem troskliwości. Przeżegnała się, pomodliła, uspokoiła.... i znużona gdy dzień już szary do okien zaglądał, padła w krzesło snem złamana.
Na zamku ruch był wielki.
Nikita sam pobiegł na miasteczko do znajomego Abrama, po radę i zapasy żywności.
Nad spodziewanie całą rodzinę zastał na nogach. Tu już wiedziano o wszystkiem co się stało i o ucieczce Dorszaka, a stary wnosił także, iż orda na na zamek napadnie. Właśnie jeden z rodziny zbierał się iść prosić, aby ich przyjęto do zamku, bo najazd najprzód musiał bezbronne dosięgnąć miasteczko.
— Zabierajcie co najwięcej żywności z sobą, zawołał Nikita — i nie opóźniajcie się ze schronieniem na zamek, bo, (tu szepnął mu w ucho) most spalimy.
— Ja to chciał mówić — rzekł Abram — inaczej się opierać trudno.