Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Herod baba.djvu/254

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

która wcale wzroku jego nie unikała — trafiło się nawet, iż ona z pewną ciekawością popatrzała nań parę razy. Toasty jeszcze w ściśniętém kółku trwały, gdy panie i młodzież zaczęły się ruszać od stołu... Została Elżusia ale nie odchodząc mrugnęła na Mioduszewskiego, przechyliła się do niego przez stół zawołała:
— A moje konie?
— Dalipan, pani dobrodziejko — królowo! nie wymagaj rzeczy niepodobnych! Chybaby cię kto z nas powiózł, a i o tém wątpię, żeby się powiodło, bom sam na moje oczy widział, jak po jedném kole od każdéj kolebki pobrano i na lamus niesiono.
Elżusia uderzyła w ręce...
— Zlituj się, królowo moja — przecięż nie będzie ani grzechu, ani zbytniéj nudy, gdy posiedzisz i popatrzysz na tańczących, a że polskiego musisz pójść z wojskim, to nic nie pomoże...
Pani Zygmuntowa ruszyła ramionami z niecierpliwością wielką — i odeszła — nie było rady...
Wkrótce też zaczęto co najprędzéj stoły uprzątać, miejsce robić, podłogi umiatać, aby tańcującym pole przygotować, bo już skrzypki na podniesieniu zieloną choiną ostawioném strojono. Służba nawykła była do pośpiechu, duchem więc gotowo stanęło... wszystko. Szczególniéj do tego pierwszego poważnego polskiego tańca, pokoje, ile ich było, w koło musiano na drodze oswobodzić od sprzętów, bo zwyczajem było cały niemal dom obejść kręcąc się i zawracając,