Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Herod baba.djvu/239

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pan Bóg dał — a! no trzeba było akomodować się woli bożéj.
Widział on Zygmunta w kościele i zaraz Borodzicza wziął na bok.
— Na rany Pańskie, szepnął mu: kiedy on tu już raz jest, postarajmyż się żeby ich z sobą zładzić. Co było a nie jest to nie pisać w regestr... Dołóżmy pracy i starania, a zbliżmy ich.
W téj myśli Gracyan zawiózł teraz Piętkę do miłego sąsiada, który, po staremu, gąsiorki z winem nagotował na przyjęcie. Wyściskali się w ganku... Piętka jednak nie miał dawnego humoru i ochoty, koło szkła nawet nie chodził tak czysto jak to dawniéj bywało... Mioduszewski już w myśl swoją uknuł był cały w istocie spisek. Daleka jego krewna panna Cewkówna wychodziła za mąż za niejakiego Borzyszewskiego... Wesele u Cewków o mil tęgich trzy odbywać się miało, Mioduszewski naprzód pojechał na nie prosić na klęczkach panią Zygmuntową żeby przytomnością swą zaszczycić raczyła i pannie młodéj, która matki nie miała, chciała za matkę służyć.
Obruszyła się na to Elżusia z razu.
— Co waćpanu w głowie, panie Mioduszewski? ja nigdy nigdzie na weselach i tańcach nie bywam! nie pojadę za nic! Widok takiéj jak ja kobiety, ani mężatki, ani wdowy, byłby nawet dla wielu przesądnych złą wróżbą. Zresztą wiesz, że nigdzie nie jeżdżę! nie mogę.
— Dobrodziejko, królowo, tym razem, d la biednéj