Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Gość nieznany.pdf/6

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

chorą nogę, począł się uważnie kopytu przypatrywać. Po krótkim badaniu zręcznie wyjął ostry cierń z nogi i zawołał wesoło:
— Nic mu nie będzie, tylko tłustością zalać trzeba.
— Bóg zapłać — rzekł na to podróżny, — bo mi ten koń bardzo miły, a nie radbym widzieć go kaleką.
Potem wszedł do chaty. Obejrzawszy się po izbie, siadł na ławie, a gospodyni zakrzątała się zaraz około przyjęcia.
Podróżny dosyć niezgrabnie wziął się do ukrojenia sobie chleba, posypał go solą i począł jeść chciwie.
— Jeżeli łaska — zapytał gospodarz, — miłościwy pan z daleka?