Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dziwadła T. 2.djvu/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tłumaczenia Thiers’a (tych nie kupują mieszkańcy miasteczka: do tak surowych nie przywykli pokarmów) i tłumaczenia de Kock’a; w ostatku dwu- i trzy-tomikowe romanse i powieści pana Laskowskiego, Boguckiego i t. p. Czytelnia zawiera oprócz tego dwadzieścia tomików brukselskiego wydania francuskich nowości (wyszłych temu lat dziesięć), które dodzierające się powoli, zastępują równie nowemi. Tu Tajemnice Paryża dotąd są jeszcze w obiegu. Żydek, mniej więcej roztropny i zręczny, nie czekając przybywających do sklepu, codziennie obchodzi wszystkie domy zajezdne i częstuje książkami swemi u wszystkich drzwi, pod wszystkiemi oknami.
Lecz dajmy pokój biednej księgarni, a wróćmy się do miasteczek naszych, które, pomimo tych ogólnych rysów fizjognomji, nie wyglądają tak jednostajnie, jakbyśmy myśleli. Tu, jak w ludzkich twarzach, długich lub krótkich, szerokich i wąskich, pękatych i brodawkowatych, usta i oczy zmieniają wyraz i odróżniają od siebie z jednakich pierwiastków złożone oblicza. Nie ma też dwóch miasteczek całkiem do siebie podobnych, a każde ma jakąś właściwość, choćby to jak w K... miało polegać na pięknym ogródku nad drogą, lub na ruinach zamku, lub na wspaniałym domu zajezdnym, lub na karecie sześcio-konnej marszałkowskiej. W powiatowem miasteczku, o którem mowa, położonem najbliżej Turzej-Góry i Rumianej (na żadnej mapie dotąd znaleźć go nie mogłem), było przecie wszystko to, cośmy wyżej jako części składowe wyliczyli, ale i wiele więcej. Najprzód, miasteczko siedziało na starej sadybie odwiecznego gródka, było całe brukowane, leżało nad rzeką prawie spławną i stawami, któreby były piękne, gdyby ich żydowskie domki i żydowskie brudy nie otaczały;