Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dziwadła T. 2.djvu/41

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 39 —

Teresa piękna jak anioł, ale rozpieszczona i samowolna jak dziecię zepsute, w początku dała mu jeżeli nie chwilę szczęścia zupełnego, to wielką nadzieję. Z gwałtowną namiętnością kochając ją, lat kilka spędził na wpatrywaniu się w to bóstwo; a przekonawszy się ze smutkiem, że to cudne oblicze Madonny pokrywało pełną próżności i lekkomyślną kobietę, postanowił zająć się nią z całą troskliwością, na jaką się mógł zdobyć, na nowo rozpocząć wychowanie i postawić na stopniu, na którym widzieć ją pragnął.
Jakkolwiek sposobił się do tego stopniowo, powolnie i zawsze jeszcze zakochany namiętnie, jakkolwiek był pobłażającym, uległym, pierwsze jego kroki wiodące Teresę ku moralnemu jej podniesieniu, były hasłem wojny domowej. Terenia pojąć tego nie mogła, nie mówię, żeby się kto jej sprzeciwiał, lecz żeby skinieniom jej nie był posłuszny ślepo. Znajdując opór w mężu, w pierwszej chwili gdy to dostrzegła, obwołała go tyranem. Ile wycierpiał Graba, opisać trudno, ale cierpiał mężnie i bohatersko dla przekonania, bo czuł, że los żony miałby na sumieniu: widział się obowiązanym surowo do tego co czynił. Uczucie obowiązków tłumiło miłość szaloną, z którą walka, ukryta dla wszystkich, niepojęta dla nikogo, czyniła go bohaterem niepoznanym. Jeden anioł stróż stojący nad głowami łoża, patrzący w kartę myśli i uczuć jego, mógł się podziwić i zapłakać; świat nie rozumiał i potępiał.
Piękna Terenia nudziła się sobą, mężem, światem, potrzebowała zabaw, podróży, strojów, lekkich książek, co drażniąc wyobraźnię, nie nasycają głowy, i przędą z serca uczucia fałszywe. Powolnie wprawdzie, ale stanowczo Graba oparł się jej pragnieniom; chcąc jej przy-