Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dziwadła T. 1.djvu/147

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 142 —

— Ale nie jestem wcale przygotowany: wyjechałem od dziada na dzień tylko.
— Poszlemy po służącego i rzeczy.
Jerzy chciał dłużej pozostać w tych stronach, brakło mu tylko powodu: przyjął więc wniosek pana Graby z ochotą i natychmiast konny posłaniec z karteczką do Stasia pojechał do Turzej-Góry.
— Oprócz nauki, może się i zabawimy — rzekł Graba. — Młody, a w mieście żyć przywykły, nie możesz nie chcieć i nie pożądać zabawy. Jestem pewien, że jakiś wieczór tańcujący się ułoży; a kto wie, czy i panna Irena nie pokusi się do miasteczka.
Jerzy nic nie odpowiedział, ale mu serce zabiło gwałtownie.

KONIEC TOMU PIERWSZEGO.