Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dziwadła T. 1.djvu/117

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 112 —

pojęć i przekonań powszechnych. A zatem — dodał wesoło — masz mnie pan na usługi swoje. Po domu moim najlepiej mnie poznasz. Chodźmy!
Weszli do domu, do którego gospodarz, nie czyniąc staroświeckich ceregelów we drzwiach, wprowadził Jerzego. Pierwszy pokój, widziany już wczoraj, osławiony sofami, pokrytemi ciemną włosienicą, z meblami jasionowemi, kominem drewnianym i białemi ściany, przeszli obaj milczący. Za nim był drugi, bardzo do pierwszego podobny, z którego duże okno wychodziło na ogród.
Jerzy, widząc ztąd piękny kawałek parku, uśmiechnął się, i zatrzymując, spytał pana Graby:
— Czy nie schwycę pana na grzechu przeciw własnym jego zasadom? Nienawidzisz pan zbytku: a ogród tenże, zajmujący tyle pola, kosztujący tyle pracy, tyle pieniędzy, nie jest-li rzeczą zbytkową?
— Wdzięczen panu jestem za to pytanie, bo mi pozwoli wytłumaczyć mu się z moich zasad dokładniej. Na oko tak jest, jakeś pan osądził, ale w istocie rzecz się ma inaczej. Człowiek nie samym żyje chlebem, i potrzeby jego nie ograniczają się do tych zwierzęcych tylko funkcyj, których zaspokojenie jest warunkiem wprawdzie cielesnego życia, ale nie dotyka, chyba ubocznie, piękniejszej strony życia i żywota duszy: duszy potrzeba piękna. Piękno nie godzi się ograniczać ciasną definicją, jaką o niem dają estetycy poziomi. W jednem wyżej pojętem uczuciu piękna, jednoczą się wszystkie duszy porywy ku szlachetnemu, wielkiemu, ku dobru ogółu, ku ideałom!
O! ten wyraz jest największą plamą na twarzy ludzkości! Nazwano ideałem wszystko, czego się obawiano spełnić, czego leniono się dostąpić, czego nie