Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dziadunio.djvu/59

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

... to dziwna, bo ci co długo w więzieniu siedzą milczący, jąkają się potem...
Obejrzał się do koła z westchnieniem.
— Rezydencya... z której surowego materyału, drzew i wody człowiek z gustem, jak ja, wiele mógłby zrobić i grandioso, ale stary!!
Właśnie się Dziadunio ukazał na progu, odchrząkując umyślnie aby nie zejść z nienacka, ujrzawszy go wcale niezmięszany tem Szymbor kończył z dwuznacznym uśmiechem.
— Ukazywałem kochanej Stysi piękności tej rezydencyi Dziadunia... tak ślicznie i smakownie utrzymanej, w całym dawnym narodowym charakterze i unosiłem się nad tem życiem spokojnego filozofa... zaciszą, błogą ustronia.
— Tak! tak! dołożył żywo Dziadunio — to dla mnie ładne, bom stary, ale gdyby to tak człowiek z lepszym gustem urządził, jak wy panie Apollinary... dopiero by Rajwola była przepyszną.
Czy Dziadunio podsłuchał, czy odgadł tylko, nie wiadomo — Szymbor nieco wargi zagryzł, Justyna spojrzała nań z ukosa, stary kończył.
— Ale ja... nie mam gustu do przerabiań, u mnie co stare to święte... sam stary mam za najmilsze co ze mną przestarzało i lepsze przypo-