Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dwa a dwa cztery.djvu/96

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tak co wymyślić gładko — jaki nagły powód do wyjazdu. Ale, ale — przecież Pan Prezydent jest moim przyjacielem. Ho znajdę sposób. Ale dla wszystkiego obejrzę pistolety — Janie!
— Idę zaraz.
— Idźże tu prędzej.
— Jestem, rzekł lokaj wchodząc i obcierając usta — czego Pan chce?
— Podaj mi pistolety.
— Pistolety!? miły Boże! a toż na co?
— Nic tobie do tego, zobaczysz jutro.