Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dwa a dwa cztery.djvu/95

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i poszedł. Zaledwie zniknął z oczu gospodarzowi, gdy ten z niecierpliwością chodzić zaczął po pokoju.
— Trzeba bydź nadto nieszczęśliwym, myślał sam w sobie, żeby mieć w życiu tak straszne wypadki, jak ja! peruka spada mi na wieczorze! a jutro mam się strzelać na pistolety! — Janie! Janie!
— Idę Panie, zaraz idę.
Trzeba, myślał dalej gospodarz, przygotować się przynajmniej. Ale! czy nie lepiejby było uciec. Ha! uciec! uciec! dobry to sposób, tylko trochę nie honorowy. Ot! żeby