Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dwa a dwa cztery.djvu/92

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

że on stchórzy, a on nie zląkł się bo wyzwał, to chybaby może trzeba, żebym ja uciekł.
— A czemuż niebić się?
— A nuż on mię zabije!
— Ech! tożeś sam mówił że on nic strzelać nie umie, to nie trafi.
— Tak! — ale chłop strzela, Pan Bóg kulę nosi.
— Gadanina! co za tchórzostwo, nie umrzesz, nie bój się, a sławę pozyskasz.
— Piękna sława! w łeb komu strzelić.
— Nie o to chodzi! nie o to idzie!