Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dwa a dwa cztery.djvu/75

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ze wszystkich gości, których nie mała liczba była w sali, najwięcej hołdów i czułych oświadczeń odbierała znajoma nam już panna Benigna, o której myślał, jak to powiadają, Pan Talarko. Miała ona tego wieczora, ubiór cale piękny i modny, włosy jej długie przepięto kilką strzałami pozłocistemi, kapelusz, na którym dowód zręczności dała pierwsza modniarka, kapelusz ten, mówię, wisiał na jej reku, a szal przepyszny spływał po ramionach. Może się kto zadziwi, iż ta sama Benisia, która niedawno siedziała